Giro Lombardia 2014 – Il Elaborato

Przyglądam się profilowi Lombardii. Organizatorzy zdecydowali się na rewolucyjną zmianę w stosunku do ostatnich edycji. Nie ma już morderczych ścianek oraz ciężki podjazdów przed metą. Wyścig został znacznie “wypłaszczony” – 3000 metrów przewyższenia na dystansie 260 km. To znacznie mniej niż na Amstel Gold, Liege-Bastogne-Liege, czy tez Mistrzostwach Świata. Coś niewiele ponad Milan-San Remo. Z tą różnicą, że końcowa górka, (właściwsza byłaby nazwa – hopek) prowadząca do starego miasta w Bergamo (Bergamo Alto) jest znacznie krótsza niż legendarne Poggio. Precyzując ostatnie 5 km zawiera w sobie kilometrowy podjazd, z odcinkiem brukowanym. Dalej już zjazd do mety. Zatem preferuje silnych, dynamicznych i szybkich kolarzy.

1

Prawie wszystkie podjazdy stanowiące o przewyższeniu, umieszczono na odcinku około 70 kilometrów. Mieści się on między 100 a 30 kilometrem do mety.  Zatem z jednej strony zrezygnowano z trasy ewidentnie preferującej górali. Z drugiej, najeżyli końcówkę nakładającymi się na siebie ludzkimi podjazdami. Bardzo intrygująca mieszanka, obiecująca emocje już na około 100 kilometrów do mety.

Patrząc na listę startową, pozostaje – jak dla mnie – spory niedosyt. Brak praktycznie wszystkich szybkich kolarzy (Kristoff, Sagan, Degenkolb) mogących się liczyć. Nawet Cancellara zrejterował. Trochę mnie to dziwi, wielkich gór, ścian płaczu nie będzie. Można było zaryzykować.  Praktycznie na trasie jest zastawiona na tego typu zawodników jedna pułapka – Passo di Ganda (9200 metrów, 7,3%), poprzedzona Colle Gallo (7430 metrów, 6%).

2

3

Najwyraźniej następujące po sobie podjazdy (dające łącznie prawie 17 kilometrów), skutecznie przepłoszyły “szybkościowców”. Jeszcze tydzień temu upatrywali szans w Ponferaddzie, gdzie do przejechania było ponad 1200 metrów przewyższenia więcej, a dziś zostają w domach … Jakby nie patrzeć, rejterada sprinterów i Spartakusa pozbawi wyścig smakowitej szczypty taktycznych szachów i wielce prawdopodobnych emocji w końcówce. Z nimi, czy bez, tacy zawodnicy jak Valverde, Rodriguez, czy Contador, chcąc rozstrzygnąć wyścig na swoją korzyść, muszą uprzednio urwać szybkich siłaczy (Gilbert, Kwiatek). Przez co są skazani na wysłanie w bój swoich geragarrio, aby “przesiać” grupę. Jeśli tego nie zrobią będą mieli w końcówce spory problem. Dlatego nasze oczy powinny być zwrócone właśnie tam, na Passo di Ganda. Jeśli “nie porwie się” na tym podjeździe, to już nie za bardzo będzie gdzie zgubić takich zawodników jak; Kwiatkowski, Gilbert, Gallopin. Na rozstrzygnięcia podczas wjazdu na Berbenno (5500 metrów, 5,3% ), raczej bym nie liczył – za krótko i „za płasko”. Końcowa hopka, długości 1200 metrów, prowadzi przez wąskie, momentami brukowane, uliczki, a to nie jest domena Hiszpanów. W bezpośredniej konfrontacji z Gilbertem, czy Kwiatkowski może zabraknąć techniki i maksymalnej siły, choć trzeba pamiętać o triumfie Rodrigueza w Asyżu (etap 10, Giro d’Italia 2012).

[youtube id=”9UPQC8wYC3c”]

Tegoroczna Lombardia daje szanse dla „górali” takich jak; Rodriguez, Valverde, Contador – Passo Di Ganda, oraz dla klasykowców; Gilbert, Kwiatkowski (Bergamo Alta), a nawet Tony’ego Gallopin.

W moim odczuciu Kwiatek może pierwszy raz od 2006 roku (triumfował Betini), wygrać Lombardię jako świeżo upieczony Mistrz Świata. Sztuka rzadka, lecz tegoroczny profil trasy stwarza niepowtarzalną okazję dla Polaka. Jego największymi konkurentami są: Gilbert (imponował dyspozycją na Mistrzostwach Świata) Rodriguez, Valverde oraz Gallopin, którego typuję na “czarnego konia”.

Kto może namieszać?
Giampaolo Caruso, jeśli dostanie wolną rękę. Włoch zaskoczył mnie in minus na Mistrzostwach Świata, lecz w ostatnią środę potwierdził dobrą dyspozycję, którą wykuwał na Vuelta Epagna.
Pozzovivo, którego nie powinni urwać, a na końcówce poszuka swojej szansy.
W normalnych okolicznościach, mocno stawiałbym na jego klubowego kolegę Betancoura. Trasa wybitnie jest pod niego, lecz Kolumbijczyk postanowił w tym roku „potańczyć”. Dzięki czemu jest bez formy.
Psikusa sprawić może Alessandro De Marchi (Cannondale), który ma bardzo udany sezon. Jestem niezmiernie ciekaw jak wypadnie.

W kogo nie wierzę

W Fabio Aru nie wierzę, bo na końcówce zabraknie mu dynamiki. Bez dwóch zdań, wyśmienicie jeździ w górach, ale końcowa „sztajfka” w Bergamo Alta, wymaga szybkości i mocy maksymalnej przez circa 2 minuty. To nie są mocne strony Aru.

W chłopaków z Garmina. Sezon był dla liderów grupy (Talansky, Martin) bolesny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie mogą się pozbierać i złapać dobrej dyspozycji. Formę utracił też Slagter, błyszczący na Paris-Nice.

*****

Kwiatkowski, Rodriguez

****

Gilbert, Valverde

***

Gallopin

**

Contador