IX Nieoficjał: jak było na objeździe?

Tradycyjnie w weekend poprzedzający Nieoficjalny Maraton dokonaliśmy wspólnego objazdu trasy. Dla jednych: za szybkiego; dla innych: za wolnego, lecz na pewno dla wszystkich wymagającego. To nie jest lekka trasa. Daje w kość nawet mocarzom. 660 metrów przewyższenia oraz interwałowe odcinki ubiją każde nogi. 

Pod Kasztanami zebrała się całkiem liczna grupa (~20 osób). Na mostku w Arturówku dołączyli kolejni, a Piotrek miał czas na założenie dętki. Dwa kilometry dalej przykra kraksa i wyglądający na mocno poszkodowanego Marek. Na wszelki wypadek wezwano pogotowie ratunkowe. Skończyło się na potłuczeniach i siedmiu szwach. Z izby przyjęć Marek został odebrany tandemem z Sylwią jako pilotem!

W tym miejscu należą się szczególne podziękowania dla Sylwii oraz Jarosława za godną naśladowania postawę,

Kontynuowaliśmy objazd i jak zawsze na początku następuje mimowolny podział na grupy. Pierwsze 12 km trasy (i zarazem ostatnie na powrocie) jest najcięższe. Ewa i Anna dojechały z nami na punkt widokowy, gdzie po zrobieniu kilku zdjęć przez Łukasza, kontynuowaliśmy jazdę w wyłącznie męskim gronie. Tempo nadawał Ziółek.. ale było komfortowo i rozważnie!

W połowie trasy gumę złapał Szałap, więc będąc w pokojowych nastrojach odbyliśmy krótką przerwę. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ucieszyło. Pozostała część powrotu była bez historii, a przynajmniej ja już nic nie pamietam.

Po prawie 3h byliśmy ponownie w Arturówku. Dzięki ekipo!