Ze środka peletonu – Kasztany ’20

Pogoda, uczestnicy, zabezpieczenie, klimat – wszystko dopisało. Spod Kasztanów ruszyła wielka grupa uzupełniona przez osoby zebrane po drodze. Łącznie ok 100 kolarzy i kolarek (!!!) dojechało do startu ostrego by zacząć sobotnią zabawę.

Kategoria Kobiet

Pierwsze Mistrzostwa Kasztanów z udziałem kobiecej grupy kolarskiej Baberki na Szosach Creatobike na pewno na długo pozostaną nam w pamięci. Jesteśmy pod wrażeniem świetnej organizacji i frekwencji kolarzy. Choć poranek tego dnia wydawał się być rześki, hart ducha zagrzewał nas do walki i szybko zrobiło się gorąco. Przygotowana dla nas trasa 58 km była mocno zróżnicowana. Wspólny start zrobił na nas ogromne wrażenie, wielkość peletonu i tempo jazdy wywołała w nas moc pozytywnej energii i endorfinom nie było końca. Po ostrym starcie zjechałyśmy na zaplanowaną dla nas trasę. Pierwsze 30km w górki, nogi lekko kręciły, wiatr w plecy, idealnie. Kolejne 20km płaskie, jedziemy równo w grupie, motywując się nawzajem. Ostatnie 8km, tu zaczęła się walka z podjazdami. Już nie było tak lekko. Mimo to, pojawiła się nuta rywalizacji. Ola i Bogusia podjęły udana próbę ucieczki, zajmując kolejno 1 i 2 miejsce. Postawiłam wszystko na jedna kartę i ruszyłam za dziewczynami. Szybko do mnie dołączyła Ewa zostawiając peleton w tyle. Warto było. Współpraca z Ewą zaowocowała 3 miejscem. Chwile za mną wjeżdża roześmiany peleton. Emocji nie brakuje. Na trasie nie zabrakło przygód. Była urwana korba, 3 razy przebita dętka. Jednak mimo to, dziewczyny nie dały za wygraną, walczyły do samego końca wykręcając świetny czas. Dla wielu z Nas był to debiut startu w tak licznej grupie. Warto było wyjść ze strefy komfortu, by doświadczyć nowych, fantastycznych wrażeń. Spędziłyśmy miło dzień, nawiązując nowe kolarskie znajomości. Mamy nadzieję, że to fajny początek nowej tradycji.

Aga G.

Rywalizację w M rozpoczęliśmy zgodnie z oczekiwaniami, tempo od razu nadał Dominik który już po starcie ostrym zagotował część grupy. Kontynuacja na drodze głównej przyniosła pierwsze strzały z koła, ale też pierwsze próby odjazdu. Po skręcie w lewo mocno wjechaliśmy “Syberię”, z dobrą kontynuacją na wypłaszczeniu. Jednak prawdziwa rzeź zaczęła się na segmencie Bielanki – Kołacin, gdzie Dominik z Emilem, Tomkiem i chyba Turkiem odskoczyli , a my z Darkiem i Piotrkiem próbowaliśmy dospawać. Wiatr nie sprzyjał, a jednak 3,5km przejechaliśmy ze średnią 46kmh, vmax 57. W Kołacinie poczułem że jestem podcięty, przegląd wojsk potwierdził jednak że poszła solidna selekcja – czyli nie tylko ja zacierpiałem. Na dojeździe do schodów spróbował szczęścia Mati, bezskutecznie. Przed skrętem w prawo na Schody grupa tradycyjnie zwolniła ze względu na kamory zalegające tam przez cały sezon. Wyszedłem do przodu i z dużą prędkością złożyłem się w ten zakręt co pewnie niektórych zdziwiło, ale chyba bardziej byli zaskoczeni faktem że po kamorach nie było śladu. Pociągnąłem mocniej, poprawił Piotrek ale nie poszło. Solidnie zaatakował Mati, Darek doskoczył i szybko zrobili przewagę. Na drugim schodku umiejscowiona była premia górska Decathlon, grupa się zebrała i tuż przed flagami wchłonęła ucieczkę. Premię zgarnął Tomek Cichocki, drugi był Emil, trzeci Reszke.

Do Kołacina standardowo pojawiały się nieśmiałe zaciagi, każdy wiedział że za chwilę wjedziemy na pnący się ku górze segment Kołacin – Brzeziny. Mocno zaatakował Dominik, który szybko zrobił przewagę. Tylko Malina zdążył zareagować, usiadł na kole jednak nie wytrzymał bardzo mocnego zaciągu i spłynął do grupy. Peleton wstrzymał oddech, ale w Henrykowie było już wiadomo że za chwilę skład będzie w komplecie. Na drodze głównej za Brzezinami zawiązała się niegroźnie wyglądająca ucieczka, która jednak z czasem zyskiwała coraz większa przewagę. Dopiero po skręcie w lewo kiedy znów zrobiło się pod górę, dzięki ofiarnemu zaciągowi Omiota udało się dojść uciekinierów. Ci byli na tyle zdeterminowani, że w ostatniej chwili załapali się na lotną premię BGS Sportswear/Urban Elite w kolejności Reszke – Artem – Piotrek. Przy okazji tej pogoni Dominik przydusił nas tak że gdyby poprawił to by było po mnie. Całe szczęście grupa się rozjechał więc miałem chwilę na dojście do siebie. W Sierżni standardowo ostatnie zaciągi, skoczyłem przed szczytem, Darek na kole, Tomek dojechał, ale na zjeździe było ciasno od aut i szybko zastaliśmy skasowani. Segment Boginia- Byszewy wjechaliśmy spokojnie, czekając na podjazd. Czułem się podjechany, bez weny toczyłem się w środku grupy i rozkminiałem co zrobię jeśli zaatakuje Tomek czy Dominik. Pomyślałem o Matim który miał dzień konia, ale ten chwilę później złapał gumę… Pech jak cholera! Na podjeździe niekomfortowe tempo nadał Maciuś i to ocaliło nas od ataków. Skręt w prawo, droga do Grabiny wiedzie w dół, tam zawsze dochodzi do ataków i poprawek. Nie myliłem się, grupa zjechała bardzo mocno, z kilkoma poprawkami które zmusiły mnie do mocnego wciśnięcia korb. Jednak jak często bywa w sytuacjach kiedy zaciąg nie poszedł, grupa się rozjechała. Tak się miło zdarzyło że byłem napędzony z końca peletonu, a po lewej stronie zrobiło się trochę miejsca…

Impuls, dolny chwyt i jadę. Na początku nawet się nie obejrzałem, myślałem że jadę sam skazany na skasowanie. Kiedy w końcu odwróciłem głowę zobaczyłem że Reszke siedzi mi na kole a grupa jakby przysnęła. Kiwnąłem łokciem, zszedłem ze zmiany i znów się obejrzałem. Czemu do cholery nikt nie goni??? No tak, do mety ponad 4km, raczej do góry, więc jeszcze mają czas żeby nas zgrilować. Pewnie dojdą nas w “siodełku” przed Kalonką, poprawią i po ptokach. Moja głowa nieustannie generuje wątpliwości, na szczęście nadal jedziemy swoje. Reszke jest mocny ale widzę że trochę już rzeźbi. Ja nie lepiej, chwilami mam wrażenie że prawie stoimy w miejscu, mimo że jadę wszystko co mam pod nogą. W Kalonce schodzę ze zmiany, oglądam się, za nami nikogo nie widać. Cholera, przecież to niemożliwe. Może auto im wyjechało, może ktoś wyglebił? Z wozu technicznego słyszę krzyki Matiego i Woli, motywuję Marcina, teraz już musimy cisnąć do końca. Zostało 1,5km. Wciąż nie wierzę że to się może udać, Reszke jedzie wszystko, wychodzę na zmianę ciągle się oglądając, za nami jakieś auta, może grupa jest tuż za nimi? Do mety zostało 300 metrów, kiwam łokciem, zmieniamy się, za chwilę kolejna zmiana, Marcin schodzi z prawej, ogląda się i nagle czuję na kierownicy opór. Łapię ją mocniej i widzę kątem oka że liznął mi koło, przewraca się, słyszę zgrzyt i huk. Odwracam się, leży na drodze, szybko się zbiera, nie wiem co robić – zatrzymać się, pomóc, zawrócić? Jechać dalej, zostało tylko 200m do mety? Krzyczę do niego “wstawaj zdążysz przed grupą”, widzę że szybko wstaje, trudno, jadę, jestem za blisko żeby czekać, oni zaraz przyjadą i obaj przegramy! Staję w pedałach, rozpędzam się i już wiem że dam radę. Dociera do mnie co się właśnie dzieje, mam czas na podniesienie rąk do góry, nawet Primoz Roglic nie wyjdzie mi z koła, wjechałem, udało się, wygrałem zwycięstwem moich kolarskich marzeń! Cieszę się jak dziecko, wszyscy mi gratulują, wjeżdża Reszke i pada na ziemię wyczerpany, podnoszę go, zdążył, jest drugi! Chwilę później wpada finiszujący peleton, kończymy Mistrzostwa i jedziemy na after. Świeci słońce, dojeżdżają Baberki, w Modrzewiaku tłum ludzi. Dostaję piękną koszulkę i równie piękny medal. Tak, to jest mój zajebisty dzień!

Łukasz P.

Osób którym należy podziękować za tak wspaniałą imprezę jest wiele. Na pierwszym planie jest Madzia ze Zdenkiem, którzy są prawdziwymi organizatorami kasztanowej soboty. Wykonali tytaniczną pracę przy sprzątaniu trasy, załatwianiu nagród, malowaniu oznaczeń, zabezpieczaniu premii i skrzyżowań, robiąc przy tym zdjęcia, kręcąc filmy i zbierając po drodze ubrania od wszystkich kolarzy którzy tego chcieli. Niesamowita praca i wielodniowe poświęcenie po prostu z miłości do kolarstwa i chęci zrobienia czegoś wyjątkowego dla nas wszystkich. Wyszło Wam idealnie, za co bardzo Wam dziękujemy!!! Jesteście NIESAMOWICI!

Wielką pracę wykonali dla nas ludzie zabezpieczający trasę. Naprawdę czuliśmy się bezpiecznie i mogliśmy skupić na jeździe. Dziękujemy Krzysiu z Peletonu, Łukasz Bolo, Robert z BGS, Robert i Marcin z IFON Kolarz Klub i kilku jeszcze osobom których nie pamiętam bo byłem w beztlenie 😉

Czapki z głów dla naszych sponsorów głównych, Roberta  Bilickiego i Dariusza Bigosa z firmy BGS Sportswear, za dopracowane, piękne koszulki i równie dobre skarpetki. Dziękujemy Ani Urban z Urban Elite za nagrody rzeczowe na premiach, oraz Decathlon Pasaż Łódzki za bony podarunkowe na premii górskiej. Nie zapominamy tez o Grzesiu Turkiewiczu i jego czapeczkach od Gatty, a także magnesach na lodówkę od Kolarz Klubu 🙂

Osobne podziękowania kierujemy dla Roberta i Marcina z Ifon Kolarz Klubu. Wasze spontaniczne zaangażowanie przyniosło niepowtarzalną pamiątkę w postaci video kręconego z ziemi, auta i drona – szacun Panowie, czegoś na takim poziomie jeszcze tu nie mieliśmy!!! (video wkrótce)

I tak powoli kończy się ten dziwny sezon 2020. Przetrwaliśmy. Jedziemy dalej!