Na Majorkę w listopadzie
Listopad to taki miesiąc, w którym zły humor z powodu kończącej się właśnie na dobre pory ciepłej, pogarsza perspektywa czekających nas kilku miesięcy chłodu, wiatru, deszczu, śniegu, od czasu do czasu tylko urozmaicanych mocniej świecącym słońcem.
Sprawdzonym sposobem na przetrwanie tego okresu, a nawet odkryciem go na nowo, może być sprawienie sobie przełaja/gravela/all-roada, jak zwał tak zwał. Wówczas im gorzej, tym większa frajda? To jednak temat na inną historię. Tym razem skupię się na innej formie walki z jesienną depresją, a mianowicie kilkudniowym wypadzie na Majorkę. To największa z wysp archipelagu Balearów, leżąca na Morzu Śródziemnym 200 km w linii prostej na południe od Barcelony.
Nie bez powodu Majorka jest tak chętnie wybierana przez grupy kolarskie na miejsce zgrupowań. Na północy wyspy znajduje się pasmo górskie Serra de Tramuntana o długości 90 km i średniej szerokości 10 km, pełne znakomitych, krętych tras. Większą część Majorki stanowią jednak płaskie tereny z gęstą siecią dróg urozmaicone pojedynczymi wzniesieniami. Dzięki tak zróżnicowanemu ukształtowaniu terenu, kolarze mogą realizować różne założenia treningowe.
Lecimy na Majorkę
Prawdopodobnie najtańsze loty dostępne są z Berlina. Szybko sprawdzam ceny biletów na listopad. Bilet w dwie strony z lotniska Berlin-Schönefeld kosztuje 40€. Siostry i Szwagra nie muszę długo namawiać i oto lecimy na tydzień w drugiej połowie listopada. Nieco drożej kosztują loty bezpośrednio z Polski. Ryanair obsługuje loty do Palmy, stolicy Majorki, z Modlina, Wrocławia i Krakowa. W okresie wakacyjnym nie brakuje czarterów na Majorkę, w tym z Łodzi.
Berlin (2ºC). Tuż przed wejściem na pokład samolotu brytyjskiej linii EasyJet.
Pogoda w listopadzie
Na upały o tej porze roku nie ma co liczyć, więc plaże świecą pustkami. Ale umówmy się – szanse, że pogoda o tej porze roku będzie gorsza niż w Polsce, są minimalne.
Jak było tym razem? Pogoda była dosyć zmienna. Nie obyło się bez deszczu, a w ciągu 5 dni na rowerze, dwukrotnie porządnie mnie zlało. Pogoda potrafiła diametralnie zmienić się z dnia na dzień. W czasie całego pobytu temperatura skakała od kilku stopni w górach w deszczowy dzień do dwudziestu-kilku. By przekonać się o zmienności warunków pogodowych wystarczy rzucić okiem na panoramę gór i morza zrobioną z tego samego punktu widokowego dzień po dniu.
21 listopada 2016, deszczowy poniedziałek
22 listopada 2016, słoneczny wtorek
Z kolarskiego punktu widzenia sezon na Majorce trwa na dobrą sprawę przez cały rok. Jak wynika ze Stravy i innych mediów społecznościowych wielu prosów przebywało tam w grudniu. Ponadto w dniach 26-29 stycznia 2017 r. rozegrana zostanie XXVI seria czterech jednodniowych wyścigów znana pod nazwą Vuelta a Mallorca (Challenge Vuelta Ciclista a Mallorca). Warto przypomnieć w tym miejscu, że Michał Kwiatkowski triumfował w 2014 r. w wyścigu Trofeo Serra de Tramuntana. W 2016 r. w tym samym wyścigu był drugi, a ponadto dorzucił drugie miejsce w Trofeo Pollenca-Port de Andratx.
Wyjazd poza sezonem ma kapitalne zalety. Wyspa wolna jest od tłumów turystów, a noclegi i auto można wynająć nawet za 1/3 ceny ze szczytu sezonu.
Zabytkowa część Alcudii – absolutny brak turystów
Siostra i Szwagier przed najważniejszym zabytkiem Palma de Mallorca – gotycką katedrą budowaną w latach 1230-1600.
Front katedry La Sau w Palma de Mallorca – jednej z najpiękniejszych katedr gotyckich świata
8 listopada 1838 r. na Majorkę dla poratowania zdrowia przybył Fryderyk Chopin w towarzystwie George Sand. Spędził tam prawie całą zimę. W podróż powrotną wypłynął 13 lutego 1839 r. W korespondencji z tamtego okresu narzekał na wyjątkowo chłodną i deszczową zimę. Jego stan zdrowia uległ pogorszeniu, ale to właśnie w czasie pobytu na Majorce ukończył cykl 24 preludiów, które stanowią istotną część jego dorobku artystycznego.
Tablica upamiętniająca pobyt Chopina na Majorce
Nocleg i wypożyczenie roweru
Tradycyjnie już przy tego typu wyjazdach korzystam z serwisu airbnb. Przy większej liczbie osób bez problemu można znaleźć mieszkanie w cenie 30-40 zł za dobę na osobę. Ciekawa oferta była z miejscowości Can Picafort. Szybki rzut oka na mapę i już widzę, że będzie to odpowiednie miejsce. Miejscowość położona jest nad morzem i stanowi dobrą bazą wypadową w góry. Wystarczy powiedzieć, że to w oddalonej zaledwie o 10 km Alcudii drużyna Sky najchętniej organizuje swoje zgrupowania.
Balkon apartamentu w Can Picafort
Mając zakwaterowanie, organizuję wypożyczenie roweru. Ponownie pomocny okazuje się internet. Jak się okazało w miasteczku funkcjonuje kilka biznesów okołorowerowych. Mój typ pada na firmę Wheels Sport mającą 30-letnią historię.
Firmę prowadzi Sebastian Perello (na zdjęciu z Eddy Merckxem), który – co od razu, dało się wyczuć – jest pasjonatem kolarstwa i promotorem kolarzy. Po krótkiej korespondencji mailowej, po zapoznaniu się z moim kolarskim portfolio, do dyspozycji na bardzo atrakcyjnych warunkach (Gracias, Sebastian!) zaproponował mi rower Merckx Sallanches 64.
Dzień I – rekonesans i wizyta w Ermita de Betlem
To była bardzo ciepła i słoneczna niedziela. Rower odebrałem od Sebastiana o godzinie 9. i ruszyłem do górującego nad miastem Arta kościoła Ermita de Betlem. Miejscowi – i nie tylko – kolarze korzystali z ładnej niedzielnej pogody i licznie wyjechali na drogi. Z minuty na minutę było coraz cieplej i przyjemniej.
Od samego początku jadę na krótko i pozwalam słońcu działać na skórę, która od dłuższego czasu nie była wystawiona na jego promienie. Mnie jest ciepło, ale miejscowi w zdecydowanej większości mają na sobie stroje z długimi rękawami i nogawkami, a nierzadko też kominy.
Wystarczy przejechać kilka kilometrów by przekonać się, że Majorka to miejsce wprost stworzone do kolarstwa.
Podjazd do Ermita de Betlem zaczyna się w miejscowości Arta i prowadzi drogą krętą i na tyle wąską, że dwa auta z pewnością miałyby trudności z wyminięciem się.
Samochodów nie ma dużo, ale drogi nie są całkiem puste.
Pięciokilometrowy podjazd kończy się u bram Ermita de Betlem.
W drodze powrotnej zwiedzam jeszcze urokliwe uliczki Arty i wracam do bazy, bo tego dnia czeka mnie jeszcze samochodowy wyjazd do Palmy de Mallorca.
Dzień II – Deszcz, wiatr, góry i polskie kabanosy w kieszeni
Poniedziałkowa pogoda jest zgoła inna niż w niedzielę – niebo zasnute chmurami i ogólna szarość. Byłem tak podekscytowany perspektywą wyjazdu w góry, że nie straszne mi było ciemne niebo na horyzoncie.
Po niespełna 30 kilometrach zaczyna padać. Kiedy wiatrówka zaczęła przemakać zacząłem już nawet myśleć o zmianie trasy.
Z każdym kilometrem coraz poważniej zaczynałem zastanawiać się, czy ten cały wyjazd na Majorkę o tej porze roku ma sens z rowerowego punktu widzenia. Ostatecznie jednak postanowiłem wjechać w góry. Podjazd na Coll de Femenia dawał pewność rozgrzania się.
Temperatura systematycznie spadała aż do 8ºC. W takich warunkach kabanosy zabrane z Polski smakowały lepiej niż zwykle?
Niestety padać zaczyna coraz mocniej.
Kolejny podjazd, który kończy się tunelem.
Za tunelem rozpoczyna się 14 km zjazd do miasta Soller. Mokra nawierzchnia i bardzo silnie wiejący wiatr nie pozwalały w pełni czerpać przyjemności ze zjazdu.
Rynek w Soller
W Soller zaczyna się północny podjazd na Coll de Soller.
Praktycznie cały ruch samochodowy w kierunku stołecznej Palmy wiedzie przez płatny tunel o długości 3023 m oddany do użytku w 1997 r.
Ruch rowerowy puszczony jest starą drogą, która pnie się ostrymi agrafkami.
Jesienią należy szczególnie uważać na górskich drogach. Słońce nie dociera do wielu miejsc. Na mokrych drogach porośniętych mchem łatwo o uślizg koła.
Widok na podjazd od strony południowej.
Po wyjechaniu z Serra de Tramuntana mogłem w końcu ogrzać się w promieniach słońca i wysuszyć przemoknięte ubrania. W górach wciąż się kotłowało.
Dzień III – Słońce, góry, morze i Sa Calobra
Trzeci dzień to potwierdzenie zmienności pogody. Tym razem była wymarzona. Długo się nie zastanawiając, za cel dnia obrałem Zatokę Sa Calobra, do której prowadzi widokowa i kręta droga. W drodze powrotnej, bo nie ma innej możliwości niż powrót nią, droga zamienia się w najbardziej znany podjazd Majorki.
Charakterystycznym elementem krajobrazu Majorki są płoty. Odnosi się wrażenie, że ogrodzona jest każda możliwa połać ziemi.
Ulica w miasteczku Campanet
Na horyzoncie Serra de Tramuntana
Droga na Coll de sa Batalla
Restauracja na Coll de sa Batalla (576 m n.p.m.)
Zjazd nad zatokę Sa Calobra poprzedzony jest wspinaczką na Coll dels Reis (682 m n.p.m.)
Ogromną zaletą listopada i w ogóle okresu poza sezonem jest znikomy ruch na drogach. Ponoć w sezonie po tej drodze jeździ mnóstwo autokarów, nie wspominając o autach osobowych. Tego dnia drogę miałem na wyłączność. No, prawie.
Kto widzi kolarza?
Zatoka Sa Calobra. Przed powstaniem tej wspaniałej drogi jedyną możliwości dotarcia do widocznej osady była droga wodna.
Tak zaczyna się droga powrotna.
Dzień IV – Ermita de Bonany
Czwarty dzień wyjazdu to głównie jazda po płaskim terenie urozmaicona wjazdem z Petry do Ermita de Bonany (318 m n.p.m.).
Kierunek Bonany
Ermita de Bonany na szczycie wzniesienia
Tego dnia nie udało się uciec przed deszczem?
Dzień V – Cap de Formentor na zakończenie
Wycieczka na Przylądek Formentor, uważany przez wielu za najpiękniejszy punkt widokowy Majorki, to pozycja obowiązkowa. Cap de Formentor to najbardziej na północ wysunięty punkt wyspy. Półwysep o tej samej nazwie stanowi przedłużenie gór Serra de Tramuntana i jego najwyższym punktem jest Puig Fumat (384 m n.p.m.)
W oddali widoczne miasto Port de Pollenca
Półwysep Formentor to w dużej części strefa zmilitaryzowana. Akurat trwały manewry.
Droga prowadzi wzdłuż wielu zatoczek o turkusowo zabarwionej wodzie.
Na Przylądku Formentor znajduje się charakterystyczna latarnia morska.
Cap de Formentor zwany jest miejscem spotkań wiatrów. Silny, zmienny wiatr z nawiązką rekompensowany jest przez widoki.
To już koniec relacji, ale ciąg dalszy nastąpi, bo pozostało wiele miejsc do odwiedzenia, dróg do przejechania, przełęczy do zdobycia…
Świetna relacja! Lecimy pojezdzić właśnie w listopadzie i zastanawiamy się jaka pogoda może nas zaskoczyć 🙂
Bardzo podoba mi się Twoja relacja. Żałuję, że nie mam takiej świetnej kondycji, żeby zobaczyć i poczuć to wszystko co opisałeś. Na pewno skorzystam z Twojej podpowiedzi co warto odwiedzić i jak się przygotować do wyprawy w listopadzie. Powodzenia w dalszym cyklozwiedzaniu!