MP Masters Starachowice 2018
Krótkie relacje ze startów w kategoriach M40 A i B.
Trasa świetna, wymagająca, trudna, klasyczna, jednocześnie malownicza i dająca dużą przyjemność z jazdy. Aż żal że nie mamy takich terenów do trenowania. Organizacyjnie top topów, pod tym względem bodaj najlepsza impreza kolarska na jakiej byłem. Bardzo dużo startujących zawodników i osób towarzyszących. Atmosfera bardzo luźna i pozytywna co nieczęste na szosowych napinkach.
Sama rywalizacja to osobna historia. Od rana na przemian padało i wychodziło słońce, co jakiś czas zawiał szkwał, wiele osób zastanawiało się czy w ogóle startować. Ostatecznie przejechaliśmy bez kropli deszczu po suchej drodze. U mnie w grupie od początku totalna wojna, mimo podjazdów i ogólnej trudności szła akcja za akcją. Starałem się kontrolować grupę i wychodziło mi to całkiem nieźle, z chwilami słabości i wzlotów (nawet raz rantowałem!). Zabójcze tempo utrzymałem do połowy dystansu, kiedy to już jechaliśmy w mocno przetrzebionej grupie. Niestety jelitówka która rozłożyła mnie w zeszłym tygodniu nie pozwoliła na nic więcej. Jeszcze z piątku na sobotę przesiedziałem noc na tronie, a w niedzielę pojechałem na MP – zły pomysł! Wypłukany z minerałów organizm zareagował strasznymi kurczami, a ja przecież nigdy nie mam kurczy… No nic.
Spłynąłem sobie do drugiej grupy gdzie jechałem przez jakiś czas dość komfortowo ale za każdym razezm jak stawalem nogi miałem powyginane we wszystkie strony świata. I tak sobie spływałem coraz dalej aż ostatecznie dojechałem na 36 miejscu. Myślę że zdrowy dojechałbym w drugiej grupie. Szczytem możliwości byłoby dojechanie w pierwszej grupie. Poziom naprawdę wysoki, wystarczy spojrzeć na wyniki… Ja jestem zadowolony że wystartowałem i mimo przeciwności zdrowotnych nawiązałem walkę chociaż przez pół dystansu. Ogólnie warto brać udział w takich imprezach, było naprawdę fajnie.