Czy kolarstwo to nowy golf?
Dużo podróżuje, spotykam różnych ludzi i nigdy nie zapominam zapytać, czy interesują się kolarstwem. Okazuje się, że z każdym rokiem liczba sympatyków roweru rośnie. Często słyszę, ze rower stal się nowym golfem. Sportem klasy średniej, głownie dla dobrze zarabiających facetów, którzy prócz korzyści natury zdrowotnej wybierają jazdę na rowerze dla sprzętu, strojów i gadżetów. Duzi chłopcy wydaja dużą kasę na zabawki. Zgadzam się z tym w zupełności. Jednocześnie uważam, że to bardzo wąskie spojrzenie na fascynujące zjawisko jakim jest rosnąca popularność kolarstwa. Chciałbym się z wami, drodzy czytelnicy, podzielić moimi obserwacjami.
W gronie kolegów postanowiliśmy uczcić zakończenie sezonu wyjściem na miasto. Zakupiliśmy bilety na premierowy pokaz „Strategii mistrza”, a później poszliśmy na piwo. W filmie Armstrong mówi do szefów UCI, że dzięki niemu mały, europejski sport stał się globalnym biznesem. Nawet, jeśli to wymysł scenarzysty, to fakt został stwierdzony.
Od kilku lat rower to przemysł, który rośnie w każdym kierunku. Korzystają na tym konsumenci i firmy, które kreują i zaspokajają popyt. Ludzie, którzy stoją za globalnymi markami bardzo sprytnie rozgrywają swój wielki tour w walce o złotą koszulkę. A wszystko dzięki temu, ze klasa średnia szuka identyfikacji i jest gotowa za to słono płacić.
Dobry rower, podobnie jak Porsche, czy Ferrari zawsze kosztował spore pieniądze. Colnago Master na Campagnolo C Record, czy topowe Bianchi na Shimano 600 trzydzieści lat temu wcale nie były tańsze od dzisiejszych Pinarello Dogma F8 na Dura Ace Di2, czy Cervelo R5 na Super Record EPS. Wtedy takie rowery mieli zawodowcy, kadra narodowa i kilku fanatyków. Reszta zawodników i pierwsi oldboye (stara nazwa mastersów) jeździli na tym, co byli w stanie „zorganizować”. Niskie zarobki i brak dostępu do sprzętu wysokiej klasy ograniczał liczbę topowych rowerów do pojedynczych egzemplarzy. Nie tylko w Polsce. Na zachodzie było lepiej z dostępnością, ale nie oznaczało to, ze przeciętny włoski młodzik jeździł od razu na najlepszych Mavic’ach i najlepszych Vittoriach.
Dziś zasobność portfela i kwestia priorytetów decydują o tym, kto jaki ma rower, strój i gadżety. Dość szybko okazało się, ze rower to nie tylko sport, ale także styl życia. Opaski Livestrong i okulary Oakleya to najczęściej spotykane cywilne gadżety weekendowych kolarzy. Jeśli poszukamy głębiej, to znajdziemy całą masę cywilnych strojów od Raphy, Piny czy Castelli. Ci, którzy jak Wiggo oprócz roweru kochają też muzykę mogą dumnie nosić słuchawki wspólnego projektu Bang Olufsen i Raphy. Miłośnicy kawy mają ogromny wybór tłoczków, ubijaków i filiżanek z logotypami firm kolarskich. Sam chodzę na siłownię z bidonami, które zostały mi po sezonie. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek wiedział o co mi chodzi, ale to chyba nawet lepiej.
Ekstrawertyczni miłośnicy rowerów znajdą mnóstwo sposobów podkreślania swojej pasji w cywilu. Na szosie, torze, czy szlaku możliwości wyrażania siebie jest nieskończenie wiele. I tak dochodzimy do sedna. Każdy może odnaleźć w rowerze tę formę pasji, która go najbardziej zafascynuje. Sportowcy z krwi i kości poświecą wszystko na rzecz wyników i okazji do rywalizacji. Jedni będą się ścigać co niedzielę na tej samej rundzie, inni pojada na weekend do Berlina, akurat wtedy, gdy będzie tam Garmin Velothon. Esteci przeznaczą szalone kwoty na sprzęt i strój, który później będą chronić przed zniszczeniem i zużyciem. Turyści pojada na dwóch kolkach z plecakiem i namiotem do Toskanii, a wyprawę zakończa udziałem w Gran Fondo. Kolekcjonerzy złożą szósty z kolei rower, którego nie będą mieli gdzie trzymać. Każdy z nich jest prawdziwym cyklomaniakiem z krwi i kości, bo ze wszystkich przyjemności, które życie mu zaoferuje wybierze dwa kolka i nasmarowany łańcuch.
Rower daje zbyt wiele możliwości, aby stwierdzić, kolarstwo stało się nowym golfem i na tym zakończyć dyskusję. Sposobów zakochania się w rowerze jest tak wiele, że ciężko będzie się odkochać. A nawet jeśli nawet komuś to się przydarzy, to stara miłość wbrew pozorom nie zardzewieje. Wiem coś o tym. Kilkunastu moich kolegów, też.
Maciek Kowalczyk
Spoko artykuł ?
zupełnie niezłe