Konkurencje wspólne na torze
Ostatnim razem przybliżyłem wam, drodzy czytelnicy, na czym polega scratch. Ciekawostką jest fakt, ze jest to jedna z najmłodszych konkurencji torowych, rozgrywana dopiero od kilku lat. Myślę, ze przez lata kolarze torowi uważali, ze wyścig na kreskę na torze nie ma sensu, ze byłoby to zbyt proste, zbyt oczywiste przeniesienie szosowego ścigania na tor. Starsze konkurencje są nieco bardziej skomplikowane. Choć z szosa maja nadal wiele wspólnego.
Kanoniczną konkurencją torową jest wyścig punktowy. Nazywany jest również wyścigiem dystansowym lub potocznie dystansem. Duża grupa zawodników ściga się razem na z góry ustalonej ilości okrążeń. Wyścig może mieć długość od ośmiu do pięćdziesięciu kilometrów. Każde trzecie lub każde piąte okrążenie kończy się finiszem lotnym, na którym zdobywa się punkty. Pierwszy zawodnik dostaje piec punktów, drugi dostaje trzy punkty, trzeciemu dopisuje się dwa punkty, a czwarty wywalczy tylko jeden punkt. O ilości okrążeń i częstotliwości finiszów decydują zawodnicy i sędziowie na odprawie, przed zawodami. Wpływ na to ma długość okrążenia (tory maja owale od 200 do 500 metrów). Wygrywa ten zawodnik, który zbierze największa liczbę punktów. Zawodnik, który ucieknie i nadrobi okrążenie nad grupa uzyskuje dodatkowych dwadzieścia punktów, przy czym ci, którzy tracą okrążenie maja odejmowane punkty.
Specyfika wyścigu wymusza bardzo nierówne tempo i daje wiele możliwości jego rozegrania. Zawodnicy szybcy zazwyczaj pilnują czuba grupy i zbierają się tylko na finisze. Zawodnicy wytrzymali próbują rozerwać grupę i uciekać. Nie ma jednej złotej strategii. Bywa, ze nawet dwa duble (ucieczka na tyle długa i skuteczna, ze nadrabia się aż dwie rundy nad peletonem) nie gwarantują zwycięstwa. Dystans to wyścig bardzo ciężki, o skali trudności porównywalnej z bardzo prestiżowym klasykiem na szosie. Rwane tempo i wielokrotna walka na punkty są w stanie skutecznie osłabić nawet najmocniejszych zawodników.
Korzenie torowe ma wielu znanych obecnie kolarzy szosowych. Jeden z najwybitniejszych zawodników w historii sportu, Eddy Merckx bardzo chętnie ścigał się na torze. Z obecnych asów zawodowego peletonu Mark Cavendish kilka lat temu był mistrzem świata w tej właśnie konkurencji.
Około stu lat temu, Amerykanie organizujący wyścigi w nowojorskiej hali Madison Square Garden postanowili uatrakcyjnić program zawodów i rozegrali wyścig punktowy parami. Wyścig ten nosi oficjalną nazwę madison, a w Polsce od zawsze nazywał się wyścigiem amerykańskim lub potocznie amerykanem. Różnica w stosunku do wyścigu opisanego powyżej polega na tym, że zawodnicy startują w dwóch i dla pary liczone są zdobywane punkty. Zawodnicy mają prawo dokonywać zmian, co oznacza że w wyścigu w danym momencie bierze udział tylko jeden kolarz. Zmiany dokonuje się przez dotknięcie ręki partnera z pary. W praktyce kolarz ustępujący i jednocześnie nadal mocno rozpędzony chwyta za rękę kolarza, który włącza się do wyścigu i wypycha go do przodu. Taki manewr pozwala temu drugiemu szybciej rozpędzić się.
To najtrudniejszy i najbardziej widowiskowy wyścig kolarski. Strefa zmian wymaga ogromnej uwagi i ostrożności. Pamiętajmy o tym, że żaden z zawodników nie może ani zahamować, ani przestać pedałować. Dodajmy do tego kilkadziesiąt par głodnych zwycięstwa, gotowych walczyć o każdy centymetr miejsca na torze i mamy esencję kolarstwa: szybkość, technikę, siłę i tłok na ograniczonym obszarze. Brzmi znajomo? Dla tych, którzy takie warunki znają z pierwszych metrów po starcie w XC MTB lub z finiszu na szosie, wyobraźcie sobie taki chaos co dwie minuty. Na torówce. Na stromym betonowym torze…
Zdjęcie autorstwa Łukasza Bolonka
Tekst od Maćka Kowalczyka