MP Masters Starachowice 2018

Krótkie relacje ze startów w kategoriach M40 A i B.

Paweł (M40B)
Impreza na pewno godna rangi Mistrzostw. Organizacja 10/10. Frekwencja niebywała. W mojej kategorii (M40B startowało prawie 50 osób). Pogoda? Sorry, taki mamy klimat 🙂 Ale i tak nie można narzekać, bo w trakcie wyścigu tylko trochę kropiło i to na ostatnich kilometrach. To było prawdziwe święto amatorskiego kolarstwa i nawet Zenona Jaskuła mówił z sensem.
A sportowo? Nie nastawiałem się na jakiś spektakularny wynik. Profil trasy średnio mi odpowiadał (trasa pagórkowata, typowo interwałowa, z jednym bardzo trudno odcinkiem 16%). Dzień wcześniej na kolacji spotkałem Adama Potockiego, który przejechał trasę samochodem i mocno mnie wystraszył. Że słaby asfalt, zakręty z piachem, po prostu dramat. Tak to wyglądało z perspektywy jazdy samochodem. Na rowerze miałem zupełnie inne odczucia. Trasa zajebista i w sumie z bardzo dobrą nawierzchnią (chciałem ją przejechać, ale gdy wyjechałem z hotelu złapał mnie deszcz i musiałem szybko wracać). W każdym bądź razie na pierwszych kilometrach zaatakowałem i szybko osiągnąłem sporą przewagę (ok. 30 sekund). Liczyłem, że na tak trudnej technicznie rundzie peleton błyskawicznie porwie się, ktoś do mnie doskoczy i razem pojedziemy. Strategia optymalna, bo taki schemat wydarzeń szybko się urzeczywistnił. Dojechał do mnie między innymi zwycięzca wyścigu (Artur Korc) i jeszcze jeden gość. W trójkę zaczęliśmy jechać. Długo to jednak nie trwało, bo narzucili nieosiągalne dla mnie tempo. Zderzenie ze ścianą trochę mnie zabolało i grzecznie wróciłem do grupy. A tam rozpoczynał się właśnie pościg. Wszystko zaczęło się rwać, tempo szaleńcze. Problemy z przednią przerzutką sprawiły, że zostałem trochę na tym szesnastoprocentowym odcinku.
Później wykrystalizowała się bardzo silna grupa (ok. 25 osób), z której ostatecznie szóstka (w tym ja) dojechała na metę. Zająłem 16 miejsce, co nie jest na pewno wielkim osiągnięciem, ale i tak cieszę się, że brałem udział w tej imprezie. W mojej kategorii jest przynajmniej 5 osób poza jakimkolwiek zasięgiem. Niestety takie są fakty. Mariusz Piasecki, który pokazał niebywałą moc na górskich rok temu zajął tutaj dopiero 9 miejsce. Wyścig oceniam jednak bardzo pozytywnie. Były emocje, piękna walka, wysoki poziom sportowy i naprawdę świetnie dobrana i przygotowana trasa.

Łukasz (M40A)

Trasa świetna, wymagająca, trudna, klasyczna, jednocześnie malownicza i dająca dużą przyjemność z jazdy. Aż żal że nie mamy takich terenów do trenowania. Organizacyjnie top topów, pod tym względem bodaj najlepsza impreza kolarska na jakiej byłem. Bardzo dużo startujących zawodników i osób towarzyszących. Atmosfera bardzo luźna i pozytywna co nieczęste na szosowych napinkach.

Sama rywalizacja to osobna historia. Od rana na przemian padało i wychodziło słońce, co jakiś czas zawiał szkwał, wiele osób zastanawiało się czy w ogóle startować. Ostatecznie przejechaliśmy bez kropli deszczu po suchej drodze. U mnie w grupie od początku totalna wojna, mimo podjazdów i ogólnej trudności szła akcja za akcją. Starałem się kontrolować grupę i wychodziło mi to całkiem nieźle, z chwilami słabości i wzlotów (nawet raz rantowałem!). Zabójcze tempo utrzymałem do połowy dystansu, kiedy to już jechaliśmy w mocno przetrzebionej grupie. Niestety jelitówka która rozłożyła mnie w zeszłym tygodniu nie pozwoliła na nic więcej. Jeszcze z piątku na sobotę przesiedziałem noc na tronie, a w niedzielę pojechałem na MP – zły pomysł! Wypłukany z minerałów organizm zareagował strasznymi kurczami, a ja przecież nigdy nie mam kurczy… No nic.

Spłynąłem sobie do drugiej grupy gdzie jechałem przez jakiś czas dość komfortowo ale za każdym razezm jak stawalem nogi miałem powyginane we wszystkie strony świata. I tak sobie spływałem coraz dalej aż ostatecznie dojechałem na 36 miejscu. Myślę że zdrowy dojechałbym w drugiej grupie. Szczytem możliwości byłoby dojechanie w pierwszej grupie. Poziom naprawdę wysoki, wystarczy spojrzeć na wyniki… Ja jestem zadowolony że wystartowałem i mimo przeciwności zdrowotnych nawiązałem walkę chociaż przez pół dystansu. Ogólnie warto brać udział w takich imprezach, było naprawdę fajnie.