cyklomaniacy-GVB-berlin17

World Tour dla amatorów – Garmin Velothon Berlin

Zimą padł pomysł, aby pojechać na Garmin Velothon Berlin (GVB). Zaprosili mnie koledzy kolarze ze stolicy Niemiec. Krótki rekonesans wśród potencjalnych chętnych wykazał, że wybierze się nas tam dwóch, autor i pełen zapału nowicjusz na scenie łódzkich masters’ów Wojtek.

Forma u mnie nigdy nie jest zbyt rewelacyjna wiosną, ale dwa pierwsze etapy Tour de Powiat pokazały, że nie można mnie zerwać z grupy, co dość optymistycznie nastawiło mnie na wyścig w stolicy Niemiec.

.

Opuszczając Polskę wiedzieliśmy, że czeka nas deszcz. Niedzielny start był wyznaczony na 07:45 rano, pobudka i śniadanie odbyły się w ostatniej chwili, a na dworze tylko osiem stopni, temperatura odczuwalna na poziomie jeszcze niższym i ściana deszczu. Po drodze na start mijały nas setki kolarzy, którzy co jakiś czas przewracali się na idealnie gładkich niemieckich drogach. Oglądanie tych upadków, trzęsienie się z zimna i ogólne narzekanie nie nastrajały nas zbyt pozytywnie. Zaczęliśmy nawet dyskutować o powrocie do hotelu.

Kilka minut później staliśmy w sektorze startowym B dzięki uprzejmości naszego niemieckiego kolegi, którzy przyjął nas do teamu. Bez niego startowalibyśmy na samym końcu. Sektory były cztery, każdy miał około dwóch tysięcy ludzi i startowały co pięć minut. Na początku jest ogromna masa kolarzy, przez którą trzeba się przedrzeć, aby powalczyć o w miarę dobry czas. Mnie to zajęło jakieś siedem kilometrów.

Sama trasa to absolutna rewelacja. Lekkie pagórki, szerokie i idealnie gładkie asfalty, a do tego obsługa na poziomie World Tour. Każdy zakręt i wysepka oznaczone i chronione przez ludzi z chorągiewkami. Jazda drogami o szerokości trzech lub czterech pasów nie przeszkadza nawet w grupie ponad dwustu osób.

Jedynym minusem była pogoda. Startowałem w spodenkach i rękawkach, po kilku minutach nasiąknąłem lodowatą wodą tak, że nie byłem w stanie zdjąć ręki z kierownicy, żeby sięgnąć po bidon. Gdybym złapał gumę, wychłodziłbym się w dwie minuty pewnie tak, że ambulans musiałby mnie zabrać.

Większość wyścigu spędziłem goniąc tych z sektora A, którzy wystartowali pięć minut przed moim sektorem (dokładając start z pozycji dalszej niż trzy tysiące, na starcie miałem minimum siedem minut straty). Dogoniłem dwa duże peletony, szczególnie ten ostatni reprezentował poziom, do którego przyzwyczaiłem się w Polsce i zakończyłem finisz z grupy na szóstej pozycji. W generalce byłem sto dwudziesty czwarty, w kategorii wiekowej czterdziesty trzeci, a wśród Polaków najlepszy. Mam nadzieję, że za rok wystartuję w sektorze A, co pozwoli mi trzymać koło tych stu, których dogonić nie mogłem i może uda się zmieścić wśród trzydziestu najlepszych.

Wszystkim, którzy chcieliby poczuć to, co czują ich ulubieńcy z World Tour polecam udział w tym wyścigu. Trasa, organizacja, a nawet paczka startowa są na poziomie, który w Polsce jest nieosiągalny. Po wyścigu można odwiedzić miasteczko kolarskie, zobaczyć wyścig i zaplecze ekip z Pro Tour i miło spędzić czas w Berlinie, który jest fantastycznym miastem.

Zdjęć żadnych nie mam. Ze względu na lodowaty chłód i ulewę nie było to wykonalne. Mam jednak filmik któregoś z uczestników. Gdzie w okolicach jedenastej minuty widać, jak przedzieram się do przodu:

[youtube id=”wuz-258_NoY”]

Gify z przewrotek:

https://i.imgur.com/C4kbPSj.gif

http://i.imgur.com/2xONF30.gif

http://www.garmin-velothon-berlin.de/en/cyklomaniacy-GVB-berlin9 cyklomaniacy-GVB-berlin16 cyklomaniacy-GVB-berlin (1) cyklomaniacy-GVB-berlin21 cyklomaniacy-GVB-berlin20 cyklomaniacy-GVB-berlin19 cyklomaniacy-GVB-berlin18cyklomaniacy-GVB-berlin15 cyklomaniacy-GVB-berlin14 cyklomaniacy-GVB-berlin13cyklomaniacy-GVB-berlin10cyklomaniacy-GVB-berlin8cyklomaniacy-GVB-berlin 6 cyklomaniacy-GVB-berlin (5) cyklomaniacy-GVB-berlin (4) cyklomaniacy-GVB-berlin (3) cyklomaniacy-GVB-berlin (2)cyklomaniacy-GVB-berlin 7

cyklomaniacy-GVB-berlin11