cyklomaniacy-na-finale-giro

Było czadersko, kosmicznie i superancko! Relacja z finałowego etapu Giro ’14

Niejeden z nas tzw. maniaków zapewne nie raz stawiał sobie pytanie czy można pogodzić swoją pasję  z obowiązkami wobec naszych milusińskich. Nie wiem jak Wy ale ja bardzo często wychodząc na trening przy akompaniamencie małżonki „ O której wrócisz?” – mam pewne poczucie winy, że oto ja idę realizować siebie kosztem czasu, który mógłbym spędzić z moim synem.

Tym razem postanowiliśmy, że będzie inaczej i przy okazji pobytu w Chorwacji –  w niedzielę 1 czerwca, z okazji Dnia Dziecka zafundowaliśmy naszym chłopakom atrakcję w postaci zwiedzania Triestu i… oglądania na żywo kończącego się właśnie tam ostatniego etapu Giro d’Italia. Podziwialiśmy zmagania kolarzy na rundzie, a że swoje stanowiska mieliśmy ok. 200m od mety na podwyższeniu spokojnie widzieliśmy cały peleton 5x – co prawda spokojnie to chyba złe określenie na przemykających z prędkością ok. 50 km/h PRO-tour’owców. Włosi zorganizowali fetę w pełnym stylu – były samoloty z muzyką operową w tle no i oczywiście różowe miasteczko kolarskie. Trzydzieści sekund po sprinterskim finiszu wygranego przez Mezgec’a z sąsiedniej Słowenii (pewnie znał trasę 😉 z nieba leją wiadra i wszyscy uciekają przed zapowiadanym a jednak niespodziewanym deszczem. Mimo wszystko udajemy się z naszymi chłopakami na Piazza Maglia Rosa (moja autorska nazwa) by obserwować ceremonię dekoracji zwycięzców, nadal leje ale tłum niepokornie wbrew aurze stoi przy scenie z głównymi bohaterami tegorocznego Giro.  W końcu w powietrze strzelają salwy różowego confetti, a spiker niczym na prezentacji przed meczem bokserskim na całe gardło wrzeszczy NAiiiiiiiiiiiroooooOOOOO QUINTANA !!!! Tłum szaleje my razem z nim z naszymi chłopkami na barkach – oklaskujemy triumfatorów i patrzymy w różowe niebo. Wieczorem wracamy na Istrę, pełni niezapomnianych wrażeń, bogatsi w kolejne doświadczenia ojcowskie. Taki wyjazd bardzo wzmacnia relacje rodzicielskie (z synami) oraz koleżeńskie (między synami i nami tzw. maniakami – tatami).

Już niedługo TdP i kolejna okazja by w Gliczarowie podobnie spędzić czas przekazując naszym dzieciom trochę tego naszego maniactwa.

Tekst i foto: Krzysztof Świtek

cyklomaniacy-na-finale-giro cyklomaniacy-na-finale-giro6 cyklomaniacy-na-finale-giro5 cyklomaniacy-na-finale-giro4 cyklomaniacy-na-finale-giro2 cyklomaniacy-na-finale-giro3