Nowość na torowych MŚ

Wczoraj w podparyskim Saint-Quentin-En-Yvelines zakończyły się torowe Mistrzostwa Świata. Niestety Polacy zakończyli te zawody bez medalu. Jak każde mistrzostwa także i te obfitowały w zacięte pojedynki, piękne zwycięstwa czy dramatyczne porażki. Nie o tym jednak chciałem. Jeżeli kogoś interesuje storna sportowa francuskich zawodów, odsyłam do innych portali traktujących o kolarstwie.

Moją uwagę zwróciła pewna nowinka techniczna jaka miała swoją oficjalną premierę na tegorocznym czempionacie. O czym mowa? Oczywiście o umieszczonych na rowerach zawodników tzw. action cameras. Spytacie co w tym nowego czy odkrywczego? Przecież od dobrych już kilku lat sprzęt ten jest w powszechnym użytku. Coraz większa rzesza markowych producentów ma w swojej ofercie taki sprzęt. Nihil novi sub sole można by rzec. A może chodzi o to, że na oficjalnych zawodach takiego sprzętu używają zawodowcy? Żadne zaskoczenie. Kto śledzi na bieżąco doniesienia z kolarskiego peletonu ten natknął się już na pewno na relacje z takich urządzeń, wystarczy wymienić tylko Jeremyego Roy z zespołu FDJ, który publikuje ujęcia z wnętrza peletonu na swojej oficjalnej stronie na YouTube.

Co jeszcze można wymyślić w tej kwestii? Ujęcia z wnętrza peletonu wplecione do transmisji live z zawodów!!! Tego jeszcze nie było. Jakież było moje zaskoczenie kiedy oglądając relację z pierwszego dnia zawodów zostaliśmy uraczeni, podczas wyścigu punktowego kobiet, obrazem z samego epicentrum walki! Właśnie tego było trzeba w troszkę statycznej relacji z zawodów kolarstwa torowego. Jak wiadomo realizatorzy wyścigów torowych mają pewne ograniczenia kiedy przychodzi do pokazywania zmagań zawodników w TV. Z przyczyn oczywistych nie mogą korzystać, tak jak realizatorzy wyścigów szosowych, z ujęć z motocykla czy z helikoptera. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Z racji takiej a nie innej konstrukcji nowoczesnych torów nie mogą również użyć triku znanego z aren lekkoatletycznych. Mam tu mianowicie na myśli kamerę poruszającą się na specjalnym wózku wzdłuż prostej, która pozwala nam oglądać zmagania biegaczy z perspektywy osoby poruszającej się wraz z zawodnikami.

Nie tylko według mnie takie ujęcia to bardzo dobry pomysł. Dzięki wpleceniu do relacji telewizyjnej tego typu zdjęć, widz dostaje dodatkowe źródło pozwalające jak najpełniej odczuć to co dzieje się na welodromie. Widać m.in. jak dokładnie wygląda walka wewnątrz grupy. Widzimy jak zawodnicy co i rusz ocierają się o siebie, jadą wręcz na granicy upadku. Tego typu ujęcia to na pewno krok w dobrą stronę. Krok który miejmy nadzieję uatrakcyjni przekaz z zawodów torowych, co pozwoli przełożyć się na większe zainteresowanie mediów i telewidzów tą jakże piękną dyscypliną sportu.

[youtube id=”QEi0cOh_CPk”]

Jak wynika z komunikatu firmy HBS, która zajmowała się realizacją zawodów od strony telewizyjnej, urządzenie (kamera + transmiter) potrzebne do przeprowadzenia takiej relacji waży ok. 200 gramów. Sygnał z urządzenia trafiał na żywo do wozu transmisyjnego, podobnie jak sygnał z 13 kamer stacjonarnych obecnych na torze. Niestety nadawca nie podał większej ilości szczegółów technicznych. Nie wiemy np. jaki jest zasięg takiego urządzenia, oraz na jak długo starcza bateria? Informacje te są istotne w kontekście włączenia tego typu ujęć do transmisji z wyścigów szosowych. Któż by nie chciał oglądać finałowych metrów i sprinterskiego finiszu na TdF z takiej perspektywy? Być może już niedługo uświadczymy takiej możliwości na którejś z dużych imprez szosowych, kto wie? Pójdźmy o krok dalej. Czy też nie możecie się doczekać czasów kiedy to wspinaczkę pod Alpe d’Huez czy inny monumentalny podjazd znany z tras TdF zobaczymy na żywo z kamery zamocowanej na dronie i poruszającej się tuż nad głowami walczących zawodników? Pożyjemy zobaczymy…

P.S.

Kto oglądał zawody za pośrednictwem Polsatu Sport Extra ten zapewne zauważył, że piątkowe zawody w roli eksperta komentował Wiesław Raczyński. Nie będzie dużym nadużyciem jeżeli napiszę, że jest to jeden z naszych 🙂 Kto systematycznie pojawia się na zbiórkach i równie systematycznie zostaje u Jacusia czy u Freda po treningu – na gorąco przedyskutować przebieg wspólnej jazdy – ten dobrze wie, że kto jak kto ale “Raku” ma talent oratorski wsparty olbrzymią wiedzą i doświadczeniem w dziedzinie szeroko pojętego kolarstwa. Bardzo miło było usłyszeć znajomy głos trenera podczas transmisji w ogólnopolskiej telewizji. Miejmy nadzieję, że to nie jednorazowy występ tylko zapowiedź dłuższej przygody. Chociaż jeżeli “Raku” pójdzie w komentatorkę, to kto nas będzie hipnotyzował U Jacusia lub u Freda swoimi opowieściami?

©Copyright 23.02.2015 by Marek Bogusiak